"Dlatego lepszy jest ojciec, który podejmuje decyzje i czasem się myli, niż ojciec niezdecydowany." - to jest ten argument, dlaczego nie nadaję się na rodzica
i za każdym razem jak coś jest nie tak to mi płacze że jednak mogła mnie oddać i mogłam pójść do tego domu dziecka bo nie jestem taka zajebista jak mój brat który skończył lekarsky xD
trochę źle
biorąc pod uwagę że moje problemy zaczęły się gdzieś jak miałam 11 lat i ktokolwiek zwrócił na to uwagę jak miałam 21 lat i zaczęłam napierdalać wódkę dzień w dzień xD
Takie pytanie dla lepszego zrozumienia :p Czyli hipotetycznie osoby które wybrały opcję świadomego singla nigdy nie zwiążą się z osobą, która będzie dla nich idealna? Obejmowała odpowiednią troskę, dzieliła smutki, cieszyła się z sukcesów i zauroczą się w niej będę uważać, że życie z nią to coś co pomogłoby im w życiu stanowczo odmówią, ponieważ tak wybrali?
W sumie wybór bycia singlem to pewien skutek z powodu trudności znalezienia połówki (wliczając w to jakieś ułomności czy coś, zakładając jeden z podstawowych biologicznie zadań jakim jest przetrwanie gatunku)
Myślę, że kwestia jak to rozumiesz. Są osoby co po prostu się do związków nie nadają i zdają sobie z tego sprawę i nie chodzi tu bynajmniej o to, że #jestembeznadziejnynienadajęsię tylko, że po prostu bezżeństwo, czy też po prostu stan bez związku bardziej im służy. Bo np. kocha się cały świat, są hiperaktywni i wszędzie ich pełno, co by musieli przy założeniu rodziny przystopować. Choć świadomy wybór można też rozumieć na zasadzie samemu sobie radzę, nie widzę sensu w szukaniu na siłę kogoś, ale jak się w kimś zakocham, a on/ona we mnie i będzie to rokować, to nie mówię, że nie.
To też kwestia jak to rozumiesz :v Ja nie nadaję się póki co na księgowego, ale może coś z tego będzie :p
Tak pobieżnie patrząc na dorosłość, to nikt nie wie do czego się nadaje, tylko wybiera co uważa za stosowne :p
Tak, ale nigdy nie możesz mieć 100% pewności czy bardziej im służy lub nie służy w końcu to stan startowy ale nawet pomimo prób :v Przynajmniej moim zdaniem :p
Ale jeśli widzisz, że wynika z tego dobro, że czujesz się na swoim miejscu i nie czujesz potrzeby zmieniania tego stanu rzeczy, a przeciwnie chciałbyś go podtrzymywać i rozwijać, to wydaje mi się, że coś to już mówi.
Czyż równie dobrze nie można powiedzieć, że brak potrzeby zmiany nie wynika z trudności jaką jest brak spotkania kogoś dzięki czemu czulibyśmy się lepiej?
1)samotność =/= byciem samemu i myślę, że to pierwsze nikomu nie odpowiada ;)
2)po prostu zastanawiam się nad stanem, czy po prostu bycie samemu nie wiąże się z faktem nie spotkania odpowiadającej nam osoby (na to możemy sobie gdybać w nieskończoność)
3) No i jest możliwe że Jowiszałke twierdzi, że bycie samym może być związkiem ze wspólnotą/Bogiem/czekoladą, przynajmniej to wytłumaczenie mi się podoba :)
Ja nigdy nie szukalam sobie nikogo bo nie czuje takiej potrzeby, pogadac z plcia przeciwna od czasu do czasu jest milo, ale najbardziej komfortowo czuje sie siedzac sama we wlasnym domu xd
Więcej demotów robię, ale z drugiej strony sporo z nich przez to jest po prostu słabsza więc dunno. Do tego konkurencja mi coś uciekła, bo Orocza nie ma ostatnio w ogóle, Misun też prawie nie wchodzi.
Zrobili totalny rozp. Podzielili nasz bussiness unit na 3 mniejsze, a ci, którzy byli (tylko) wypożyczeni do innych zespołów, zostali tam przeniesieni na stałe, bez żadnego uprzedzenia, bez żadnego pytani. Mnie również.
Imho wygląda to jak akt desperacji :P
W tym okresie już się ogarniają :v W ogóle myślenie "pracownik robiący 8h/dzień przy maszynie moze wiedzieć jak coś usprawnić" pojawiło się podczas drugiej Wojny Światowej, bo brakło fachowców xD Jednak model ten lepiej się przyjął w Japonii i dopiero potem jak zachód na tym tracił to zaczął się ogarniać :p
Różnie z tym bywa, ale jednak w Polsce jest jeszcze mentalność, aby pokazać jakim się to nie jest xD
na pewno w tym egoistycznym sensie, choć w tym nieegoistycznym może też
bo wszyscy mi to mówią :d
na doradztwie zawodowym pierwsze, co mi powiedziała psycholog, to było właśnie to :d
kiedyś usłyszałam taką bardzo mądrą i bardzo ważną rzecz
że wrażliwość wewnętrzna jest wielkim darem, bo tylko dzięki niej można zdobyć się na wrażliwość i zrozumienie wobec innych
jeśli się tylko w sobie nie zatraci i empatię pielęgnuje
bardzo się przejmuję i martwię rzeczami, które mnie zupełnie nie dotyczą
i często mój strach przed zranieniem innych prowadzi do absurdalnych sytuacji xd
Raczej nie niż tak, jeśli mówimy o samoocenie to ciężko mnie obrazić tak by mnie to ruszyło (częściowo z tego że dla mnie nawet zwykły tekst "jesteś głupi" w przypadku słabo mi znanych osób przemilczę, uznając tego kogoś za idiotę, a osób z którymi jestem jakoś bliżej, jako że to już raczej żartobliwe, odpowiem "Już dawno")
Jeśli mówimy o drugim człowieku, well, tu ciężko się wypowiedzieć, z jednej strony jestem częściowo wyprany z uczuć, z drugiej jednak wciąż umiem zrozumieć sytuację drugiego człowieka tak więc takie 50% na 50%.
Co do wrażliwości artystycznej, mogę się nad czymś zachwycić, ale jednocześnie to będzie zachwyt raczej nad całością niż szczegółami czyli zbytnio nie ma w tym za dużo wrażliwości.