Niebieski prostokącik z literkami "ODP" po prawej stronie każdego komentarza nie gryzie :3. I wtedy przy okazji widać w powiadomieniach, że ma się odpowiedź na swój komentarz, w innym przypadku bardzo możliwe jest, że ta osoba nawet nie zauważy ^^.
Jeżeli masz na myśli, że miejsce faceta jest przy ukochanej (i vice versa), to owszem, się zgadzam. Ale jeśli jest to kolejny demot z cyklu "Walka płci" to nawet, jeśli w normalnych okolicznościach byłby śmieszny, mnogość tego typu schematów uniemożliwia mi postawienie pozytywnej oceny. Konkludując, nie oceniam.^^
Zaginasz mój system, zanim popatrzyłam na komentarze, pomyślałam, że pewnie napiszesz coś o tym, że wcale nie psem, tylko kotem, a tu taki psikus... ^^
Ej no... Nie smutaj się, to i tak niezwykłe, że masz wspomnienia z Twojej postaci sprzed tysięcy lat. Widać efekty tego, że nadgryzłaś drzewo Yggdrassil...^^
Nie, żeby coś, ale sam uczyłeś mnie manipulowania ludźmi i tak doszło do wykorzystywania [ekhem... nie, nie zastanawiaj się zbyt długo nad tym słowem]... Zua ja :C. Dla takich ludzi nie ma ratunku D:
Wpajałeś mi takie zasady... o.o ?
Jeśli już było coś o miłości, to raczej nie pod względem emocjonalnym [jeśli wiesz co mam na myśli... będę to pamiętać i Ci wypominać do końca Twych dni~] x.x
Emocje też... Wait! Że w płaszczyźnie uczuciowej?! Czy ja o czymś nie wiem...? Co prawda, jeden taki z Twoim imieniem mi proponował małżeństwo [mówiłam chyba o tym], ale nawet jeśli w jakiś sposób próbowałbyś się wymigać, że opanowałeś jego umysł to... chyba nie chcesz tego xD.
Ja nic nie sugeruję~.
Chwila... Nie chce czego? Się z Tobą ożenić? Nie wiem jak tam prawo traktuje związki międzygatunkowe, ale mogłoby być ciekawie.;p Niemniej ja Cię uczyłem o miłości do siebie, do ludzi i przede wszystkim kotów!^^
(Jakie ja już pierdoły piszę... xd)
Nie, że nie chcesz nim być, tzn. tą osobą, która mi małżeństwo proponowała.
Co do tego małżeństwa to ekhem... Ładnie to tak? Ile frontów?
Eh, to z tą nauką coś kiepsko Ci szło, skoro nawet nie wiedziałam o co chodzi xDD. [pisanie pierdół jest fajne!]
Ale przecież ja tylko napisałem, że ciekawie by było, więc to tak jakby Hitler zamiast iść na drugi front z sowietami, powiedział: "Sporo czołgów macie, ciekawe czyje lepsze.".^^
A co do nauki, to jaki uczeń, taki nauczyciel.;p
Cóż, najniebezpieczniejsze jest życie, grozi śmiercią!;p
A co do ucznia i nauczyciela, chodziło mi o to, że jakim byłem uczniem, takim jestem nauczycielem. :D
Woah, muszę to gdzieś zapisać, nie wpadłabym na to xD [eh, coś ostatnio często nie wpadam na oczywiste rzeczy... ;x].
Aaa~ Że tak... Nie mam musku, także no ten xD.
Prowokujesz mnie aby zaczął wyjeżdżać z filozofią, bo właśnie sprawdziłem 4 referat traktujący "o prawdzie, jako absolut" i mam dość... Temat ok, ale takie truizmy w treści...;/
Prowokuję..? Co, gdzie, jak, czym? o.o
Facetów strasznie łatwo jest sprowokować, ehh...
Nie mam nic przeciwko, pomondrzyj się trochę jak Ci się nudzi xD.
Oj zbyt dosłownie wzięłaś słowo "prowokujesz".;p Chodziło mi o to, że mi się nie chcę już tego robić, a niestety, jeśli chcę by to jakoś wyszło muszę im powiedzieć by napisali jeszcze raz, a to oznacza ponowne przechodzenie przez to.^^'
Co tam referaty, przy kręceniu filmików na chemię... [najpierw z koleżankami grzebałyśmy w apteczce, a potem była faza na filmikach, oł jea~ od samego czytania składu! z resztą, po co ja to piszę, skoro Ty wiesz lepiej..? Ehh~]
Ale i tak znasz mnie lepiej niż ja, więc wiesz co, gdzie, jak i kiedy, soł nie ma zbyt dużego sensu pisać, że na przykład wczoraj robiłam projekt na chemię i była niezła faza, bo to wiesz, a oczywiste oczywistości w nadmiarze są zuem.
Dobranoc~ ^^
Według mnie znam Cię lepiej niż Ty sama siebie, ale Ty powinnaś się cały czas starać mnie zaskoczyć i udowodnić, że nie mam racji, a ja odwrotnie.^^ To taki swego rodzaju uroczy konflikt.^^
No ja myślę... xD
Uzasadnienie 'bo tak i już', albo 'bo tak ustalono' jest słabe :C. Akurat jeśli chodzi o piękno, też róż, to każdy ma swoją definicję. Dla mnie są piękne, bo mają też kolce, ludzie często mają skłonności do lubienia zua i pakowania się w różne rzeczy, pomimo tego, że wiedzą, iż skutki niekoniecznie będą dobre ^^.
Źle się wyraziłem, są piękne, bo według mojego poczucia estetyki, spełniają kryteria piękności i powodują, że chcę je nazwać pięknymi, ale jest to czysto subiektywna opinia.^^
No jak przegram i wyjdzie, że jednak Ty mnie lepiej znasz, to będzie średnio świadczyć o mnie :C. Poza tym to będzie tak jakby szpanerstwo, a tego nie lubimy, prawda?
Nie, ale my rozpromujemy urocze konflikty i tak wszystkie krwawe, zmienimy na urocze.^^ A o przegraną się nie martw, bo to jest wieczny konflikt, jak spór o uniwersalia.^^
To demot autorstwa Komisji Edukacji Narodowej. Jest odpowiedzią na spadek frekwencji uczniów płci męskiej na lekcjach. Ma on na celu podświadomy przekaz/nakaz skierowany do uczniów, aby chodzili do "budy". ;p
po tym co zobaczyła na konwentach stwierdziła że strony fandomowe będą idalnym miejscem na kontrolowanie sporej grupy nastolatków? spryciarze~
mam najniższą frekwencję ale nie jestem facetem. czyli nadal mogę nie chodzić do budy, yay ^^
*sis fist*
ja już nawet tego nie usprawiedliwiam, wychowawca sam to robi. jednak dobrze jest uchodzić w szkole za dobrą, miłą, pracowitą, inteligentną uczennicę xD
Ja mam po prostu dobre oceny i tyle. :D A wychowawczyni uważa mnie za sympatyczną i łatwą w obejściu (cóż za naiwność) i nie chce mi robić kłopotów tą frekwencją - wszystko jest usprawiedliwione. ^^
Mi marudzą głównie nauczyciele przedmiotów, których mam po jednej godzinie w tygodniu... No i WF-u. Że nie mam zaliczeń i że będą mi średnią liczyć. Niektórzy nauczyciele już mi z rozpędu wpisują nieobecności albo "nb" przy jakichkolwiek zaliczeniach. :D
Mnie za to nauczycielka geografii nje kojarzyła wcale po trzech miesiącach mienia (mieć) lekcji z nią. Heh, aż tak często się spóźniałam na autobus i w ostateczności na lekcjach mnie nje było. x3
Troszku beznadziejna sytuacja. A przy sprawdzaniu obecności wywołują Twe nazwisko, czy pomijają je w ogóle? ^ ^'
Cóż, u mnie to było półtorej semestru niechodzenia na lekcje WOK-u... Moja wina, że lekcja zaczyna się o 7.10? D:
Dochodzą do mojego nazwiska i jest zazwyczaj: "Mocy na pewno nie ma *krecha*"... Jak się zgłasza, to jest ogromny szok i niedowierzanie. :D
A właśnie obecnie oglądam "Hanasaku Iroha" (już końcówka) i stwierdzam, że jest to gniot do potęgi z upośledzonymi, sztucznymi i bardzo irytującymi postaciami (szczególnie Ohana i Minko).
Nie.;p Uwielbiam historię i chodziło mi o nią, tym bardziej, że dla mnie autentyczna historia Japonii jest ciekawsza niż ta przedstawiona w Sengoku no basara, choć to też dobre było.^^
Bez "no", bo dziwnie brzmi. =.= Ale Basara była świetna! A muzyka... Hiroyuki Sawano jest po prostu genialny. Gdyby nje muzyka to mogłabym nje dać tak wysokiej oceny, jak dałam. (Jezu, Ao no Exorcist i Guilty Crown to samo - kocham~)
A co do historii, to zdecydowanie bardziej mnie ciekawi to, co się nje zdarzyło w naszym świecie, bo... bo nuda (czyt. bo to było) ^ ^"
Tak, taaak, wiem, że to Ty byłaś. W sumie się nje dziwię. x3 Ale po co uczyć się tego, co było kiedyś, skoro i tak wciąż powtarzane są te same błędy? =.= Dlatego na historii robię minimum i uciekam w swój świat, bo ten jest nuudy. ; / A wieeesz, u mnie kucyki są~~ ;'3
Kucyków nie lubię.;p A świat ten nie jest nudny, ba! Jest najciekawszy z możliwych. Owszem, bywa okrutny, ale dzięki temu właśnie jest tak ciekawy.^^ Ponadto tworząc własny świat, w mniejszym, bądź większym stopniu i tak opierasz się na tym, w którym żyjesz.^^
A racja mój błąd.;p
A co do historii, to jak chociażby Hegel i wielu innych zauważyło zatacza ona krąg (choć u Hegla to spirala była.;p), przez co znając przeszłość jesteśmy w stanie w pewnym stopniu przewidzieć przyszłość(teraźniejszość podobno nie istnieje...) i na nią wpływać.^^ Zresztą nauka na własnych błędach to najlepszy rodzaj nauki, poza jednym... Nauką na cudzych błędach.^^
I tu się bardzo myli. Za przykład dam chociażby Scypiona, który uczył się sztuki wojennej z minionych bitew jakie stoczyli jego rodacy z Hanibalem i w efekcie z nim wygrał.^^ A takich przykładów jest od groma, tylko należy odpowiednio podejść do nauki historii, trzeba uchwycić pewne mechanizmy i uniwersalne wartości jakie niosą minione zdarzenia, a nie traktować to jak ciąg przypadkowych dat do wykucia.^^ Choć fakt historia bez innych nauk, takich jak socjologia, filozofia, etc. jest wówczas bezwartościowa.^^
Eee, mogłabym się uczyć historii Amestris! Chociaż nje, wtedy też byłoby to nudne, gdyby się zdarzyło w realnym świecie. Njeważne jak bardzo fajnych i inteligentnych argumentów byś użył dla mnie ciekawa i fascynująca może być tylko matma. ^ ^' Ale trygonometria mnie przeraża. Btw właśnie! Miałam się teraz uczyć, kuso. ;/
Masz historię Amestris.:P http://pl.wikipedia.org/wiki/Amestris
Wybacz to wykracza poza empiryczne zdolności mojego umysłu... Matma, ciekawa i fascynująca? Nie rozumiem co w ciągu, pozbawionym jakiejkolwiek fabuły i głębszego znaczenia, cyferek i literek może być ciekawego...;p Przydatna umiejętność owszem, ale czy jej zdobywanie jest ciekawe? Nie to stanowczo mnie przerasta...^^
Ale świat nas otaczający to matematyka. ;3 http://www.youtube.com/watch?v=M16GINf8A50 Obejrzyj~
Wiesz, jak to kiedyś Arystoteles powiedział "Słodko spożywamy matematykę i dzieje się nam jak Lotofagom; bo skosztowawszy jej, nie chcemy już od niej odstąpić i owłada nami jak kwiat lotosu." Mną również. Może to z sentymentu? W dzieciństwie, przez większą cześć mego szkolnego życia była jedyną moją przyjaciółką, która mnie nigdy nie zawiodła.
Wszystko dzieje się logicznie, w dodatku same liczby są tak piękne... Może jestem dziwna, ale brzydzi mnie ludzkie ciało, zwierzęta, rośliny. Je widzimy, możemy dotknąć, powąchać, a matematykę (tak samo jak i muzykę) trzeba czuć!
Ładna animacja, ale otacza nas fizyka, a dokładniej świat fizyczny, który opisuje fizyka. Matematyka jest tu jedynie narzędziem, a nie celem. Zresztą w zasadzie matematyka jest widoczna niemal w każdej nauce, ale z drugiej strony nie jest w stanie samodzielnie istnieć, gdyż utraci cel.^^
A co do "czucia", to też nie sądzę, w matematyce wynik jest jeden (zazwyczaj) nie ma miejsca na relatywność i inwencję twórczą, rządzi się stalowymi prawami, wobec czego nie da się jej czuć, można ją jedynie umieć, gdyż, aby coś czuć, do poznania tego czegoś niezbędne są uczucia, które w sferze matematycznej na nic się nie zdają.^^
Natomiast, jeśli chodzi o ten cytat to wydaje mi się, że on się tyczy logiki, która nota bene jest dziełem filozofii, a dokładniej epistemologii.^^
Mhm, i o tym właśnie mówię. Ja to czuję i dla mnie ona jest piękna. A Ty próbujesz znowu mądrymi słowami udowodnić swoją rację. Miłość ślepa jest~~ ^ ^
W gimnazjum pisałam to, co mi się p o d o b a ł o i wyniki były dobre. Chociaż teraz w liceum (przechodzę załamanie, nieszczęśliwie zakochana, troszku emująca - ale walczy z tym) idzie znacznie gorzej. Czyt.: olałam naukę, ale teraz mam zamiar wziąć się za siebie.
Ja w życiu kieruję się tylko u c z u c i a m i i jest mi z tym dobrze. Matematyka jest logiczna, no niby tak, ale dla mnie to... miłość.
Baka desu~~
Cóż, mógłbym podać jeszcze setki argumentów, ale i tak one nic zapewne nie zmienią, więc niech Ci będzie, miej sobie swoje zdanie, a ja swoje. xd
Tylko nurtuje mnie co czujesz w matematyce, bo czucie, może wystąpić tylko wtedy, gdy czegoś nie jesteś pewna. Innymi słowy mogę powiedzieć: "Czuję, że jutro będzie ładna pogoda.", ale stwierdzenie: "Czuję, że mam 2o lat." jest już dziwne, bo wówczas to już jest wiedza, a nie uczucie. Dlatego matematyki nie da się czuć, można "jedynie" rozumieć i przez to znać, co jest wiedzą i to jest tak nota bene podstawowa różnica między nauką, a sztuką. Jedyną nauką, co tą sztywną granicę nagina to filozofia, bo ją się tworzy zarówno z wiedzy, jak i uczucia.^^
Właściwie znacznie częściej sztuka nagina tą granicę, niż nauka.^^
Ja nigdy nje myślę, wieeeesz? ^ ^ Tylko czuję, więc czuję np. który wzór mi by się przydał. W gimnazjum to już było tak hardkorowo, że nigdy nje zastanawiałam się nad tym, co piszę. ^ ^"
Mogłabyś tak powiedzieć, gdybyś wiedziała jaki wzór użyć, zanim spojrzysz na zadanie. A tak to wygląda podobnie do: "Ja nie myślę zakładając prawego buta, na prawo nogę, ja to czuję.".;p
I ja nje myślę, czy zakładam dwie takie same skarpetki, ja to czuję.
(Oj, nje. Kana, przecież dobrze wiemy, że ty zakładasz na jedną nogę podkolanówkę w różowo-czarne pasy, a na drugą czerwoną skarpetkę. o.O)
Sry~ Mówiłam, że nje umiem dyskutować. Nawet nje potrafię powiedzieć tego, co myślę. TT^TT
Jeśli to co mówisz o Twoim myśleniu jest prawdą, to w takim razie nie dziwi mnie to, że nie umiesz powiedzieć o czymś co nie istnieje.;p
A tak na poważnie, to przesadzasz, gdybyś nie umiała dyskutować to bym tego nie robił z Tobą.^^
Biorąc pod uwagę wizualny aspekt tego zagadnienia, jest ono zbyt specyficzne w swojej strukturze obiektywnej, i wobec tego w ramach szowinizmu i abstrakcjonizmu absolutnie nie wchodzi w rachubę. No bo jeżeli ktoś komuś coś, a nikt nikomu nic, to po cóż i na cóż. A co się tyczy względem tego to i owszem, gdyż z punktu patrzenia na punkt widzenia, kwintesencja omawianego zagadnienia jest nam bardzo dobrze znana. Lecz jeśli o mnie chodzi, to nie wiem, o co chodzi.
Wizualny aspekt tego zagadnienia mija się w znacznym stopniu, z merytoryczną jego puentą, będącą czysto subiektywną opinią na temat czegoś, co jedynie egzystuje w sferze abstrakcji teoretycznej, nie absolutnej, lecz bynajmniej fenomenalnej, gdzie spekulatywne myślenie irracjonalne oparte na racjonalnych zasadach, koliguje z wszelkim bytem transcendentnym, oraz jego absolutami i uniwersaliami, gdyż opiera się na empirycznych zmysłach, z założenia istniejących tylko w świecie transcendentalnym.
Z kolei, jeśli chodzi o antagonistyczny względem subiektywizmu obiektywizm, to jest on jedynie antytezą subiektywnej opinii, a więc jest od niej zależny, a w konsekwencji fenomenalny, czyli relatywny, co oznacza, iż sam w sobie jest subiektywny.
Natomiast co do punktu widzenia, to jest to kwestia zapatrywania, doskonale ukazująca subiektywizm sytuacji, który jednocześnie gloryfikuje i wynosi na piedestał względem obiektywizmu, z natury rzeczy będącego subiektywizmem. Jednakże jak Hegel zauważył, zarówno teza, jak i antyteza jest ważna, jeśli zwracamy uwagę na syntezę, będącą wynikiem równania, a więc rozwiązaniem na dany problem. Niemniej o co chodzi mnie, to ja nie wiem...
Twoja wypowiedź ma o wiele więcej sensu od powyższej, mimo że słowa wydają się być trudniejsze... Przynajmniej są użyte poprawnie, bez pisania głupot tylko po to, żeby zabrzmiało mądrze. ^^
Tego tekstu już nie oddasz, będzie tutaj sterczał do końca FD (czyli tak jakby do końca świata... tego świata). Nie oddałeś mi również mojego dzieciństwa, no i oczywiście zabierasz mój czas, którego nie oddajesz. Mam wymieniać dalej? Pewnie jeszcze trochę się tego znajdzie, gdy uruchomię musk i pamięć...
Tak, to było dawno i pewnie już nie pamiętasz, ale pamięć bananów jeśli chodzi o takie rzeczy jest trwała... I piszę do Ciebie (przecież wiem, do kogo piszę, tak źle ze mną nie jest...). Nie oddałeś, bo on tam dalej jest w Twoim komentarzu, nie zmienisz tego. To smutne, ale prawdziwe. A z czasem też nic nie zrobisz. Twoje boskie umiejętności nie są jeszcze na takim levelu, aby być ponad czasem.
Coś podobnego, żebym Ci dzieciństwo zabierał... A co do słowa, ono tam jest, bo je skopiowałem, ale oddałem.^^ A jeśli chodzi o czas, to zapytaj się Akumy, skoro mi nie wierzysz.^^
Super, już nawet nie pamiętasz...
Nie mogłeś oddać, skoro dalej tam jest.
Mojego czasu nie zagniesz, co to, to nie. Nie uda Ci się ten bajer, mam zbyt dobre zabezpieczenia.
Akurat muszę mu przyznać rację, jest ponad czasem (ja zresztą też, ale ja utknęłam w wieku siedemnastu lat, to dobrze o mnie świadczy - udało mi się ingerować w czasoprzestrzeń jeszcze przed osiemnastką, a Kociek to dopiero przy dwudziestce. Z tym, że to ma złe strony, piwo nie zawsze chcą sprzedać). Tym niemniej jednak odwracalność pewnych procesów nie świadczy o tym, że możesz nadużywać czynności doń prowadzących - nie kradnij Nan powiedzonek D:
To, że jest ponad ogólnym czasem, nie znaczy, że jest ponad moim czasem. Mój ma zabezpieczenia... Ehh, nie pamiętasz, jak kiedyś sama je zakładałaś w obawie przed Koćkiem? :D
Pamiętam... A czy to nie miał być nasz sekret i nie miało to sprawiać, że mamy nad nim przewagę, dopóki myśli, że jest absolutnie wszechMocny? Nan, spaliłaś nas D:
Oczywiście zabezpieczenia przepuszczają mnie, bo znają moją sygnaturę.
Owww, lecę szybko po wodę, żeby gasić pożar~! ~! xD (Poza tym... Chyba i tak mamy przewagę, bo jesteśmy we dwie i nasze Moce się uzupełniają, nie? :3)
No tak, zapomniałam o tym wspomnieć, ale to oczywista oczywistość przecież :*.
TYLE RAZY MÓWIŁAM, ŻE NIE UMIEM ŁAPAĆ LECĄCYCH PRZEDMIOTÓW!!! D:
Nie, nie żyję, teraz gadasz z moim duchem (cóż za zbieg tematów z tymi sama-wiesz gdzie :D)
No to niech próbuje wmawiać co tam sobie chce, zostaje kwestia tego, kto mu uwierzy ;p.
A CO MIAŁAM ZROBIĆ, PODAĆ D:
Przecież wiesz, że przez internety można tylko rzucić...
No tak, ale tam jest o innej osobie i... W takim razie musisz mieć całą klawiaturę umazianą w ektoplazmie D:
Raczej pozostaje kwestia tego, jak głupich tekstów użyjemy, żeby zbić jego głupie teksty :D
Tak, miałaś podać... D: Przecież jeśli połączymy nasze Moce, to możemy naginać nawet prawa internetów... Zapomniałaś :C ?
Nie mam nic umaziane, bo jestem bananem i dzieki temu niczego takiego nie wydzielam (?).
Ale przecież my jesteśmy sóper inthęlighętne, nie możemy tak rzucać głupimi tekstami na prawo i lewo xD.
Dobsze, następnym razem się postaram, obiecuję. Mam nadzieję, że nie boli :C
O, to racja, Bananom wszystko wolno (mam kolegę Banana i jak chce zrobić coś głupiego, mówi "Jestem Banan", wszystko mu uchodzi płazem XD).
Że niby ętelegęcja wyklucha rzucanie głupimi tekstami? D: Całe moje życie legło w gruzjach, to ja jednak nie mam głupich tekstów, ja po prostu głupia jestem D:
Trzymam Cię za słowo~!
Woaah, fajnie wiedzieć, że mi wszystko wolno. Na pewno wykorzystam zdobytą właśnie wiedzę :>.
Nie, że wyklucza, tylko, że nie wypada... A jak zrobimy coś, co nie wypada, to mohery będą nas ścigać, jestem tego pewna... soł najpierw musimy załatwić jakiś pojazd do ucieczki i obrony jednocześnie (czołg), a potem walić głupie teksty ^^.
Ale no wiesz... nie wszystko WSZYSTKO, tylko w granicy... erm, rozsądku... A zresztą! Na co komu rozsądek, skoro jest się Bananem? :D
Zapomniałaś, że ns chronią nasze Moce?
Więc musimy załatwić oświetlenie, żeby fajnie wyglądało...? To weźmy od razu załatwmy kamerzystę i zróbmy film o dzielnych bananach i ich Mocach :D
Czyli Moce są jak Banany? Albo Banany jak Moce? (nie wiem w jakiej kolejności, bo to pytanie będzie podobne do 'co było pierwsze - jajko czy kura?) xD
Ale jak nie załatwimy to też będzie... Co prawda nie będzie wyglądać tak bajerancko, ale pole siłowe będzie.
Nie no, w sumie to książki, i filmy, i komiksy, i mangi, i animu... Wszystko chyba, co związane z fantastyką, wychwala Moc, więc obawiam się, że temat dzielnej Mocy już wyczerpany... chyba, że dołożymy do tego Banany, to będzie Bananowa Moc albo Moc Bananów XD
Przecież napisałam: o dzielnych bananach i ich Mocach. Miałam na myśli właśnie zrobienie filmu, w którym będziemy występować razem jako główne bohaterki i się uzupełniać :D. Musimy tylko skompletować ekipę i zrobimy wspaniały i wciągający film, który otrzyma kilkaset różnych nagród :D.